Jak w realiach polskiej „służby zdrowia” (czasem niestety ani to służba, ani tym bardziej zdrowia) wygląda kwalifikacja dziecka do obowiązkowego szczepienia?
Pewna mama poszła na taką wizytę „szczepienną” z włączonym dyktafonem. Dzięki temu po zakończeniu wizyty mogła w spokoju spisać sobie przebieg całego zajścia.
Oto zapis tej wizyty:
***
Wchodzę na wizytę.
Doktor w „3 sekundy” bada dziecko i mówi „Można szczepić”.
Pytam się, na co ta szczepionka?
– Pani obok wam powie…
Bo „z tego co on wie to chyba Błonica Tężec”, czyli lekarz nawet nie do końca wie, co robi…
Proszę o przetłumaczenie ulotki, bo jest po angielsku.
On nie wie co tam jest napisane i mam iść do tłumacza przysięgłego bo on tłumaczy dokumenty.
Wkurzony pyta:
– Szczepicie czy nie ?
Gdy chciałam coś powiedzieć, to przerywał:
-Krótka piłka: szczepicie czy nie?!
Pytam o CHPL. On nie ma. Mam iść do pani która przed chwilą wyszła. Ona ma. 🙂
Kolej na pogadankę umoralniającą, gratis od lekarza dla rodzica:
– Słuchajcie państwo, żebyście mieli pewną jasność, szczepienia robione w gabinecie tutaj są sygnowane ministrem zdrowia i tyle. Nie macie ani wiedzy, ani umiejętności, żeby dyskutować ze 100 osobowym zespołem i negować ich podejście. To nie jest klub dyskusyjny, tylko krótka sprawa. Jak idziemy do mechanika, to też nie dyskutujemy, czy ma śrubkę odkręcić, czy nie, bo on wie pani nie wie. Taka sama sytuacja skoro produkt jest dopuszczony do obrotu w Polsce, skoro szczepimy tym milion dzieci od lat, to znaczy, że wszystko jest tak jak powinno być. Decyzja należy do państwa. Wy musicie podjąć decyzję i wziąć za to odpowiedzialność. Próbujecie państwo przerzucić odpowiedzialność na kogoś innego. Tak się po prostu nie da. Jeśli nie chcecie, nie ma tematu, ani ja się nie obrażę ani pielęgniarka.
– Chcę zaszczepić dziecko, tylko mam kilka pytań, bo się martwię…
– (wtrąca się w zdanie) To szczepimy i już!
– Córka po szczepieniu miała stan zapalny skóry czy Atopowe zapalenie skóry…
Wtrąca się, że on 24 lata pracuje i nie widział, żeby jakieś dziecko miało zapalenie skóry po szczepionce.
No a przecież skoro on czegoś nie widział, to takie coś nie istnieje…
Mówię, że mam wątpliwości.
-Dobrze, ja już te wątpliwości rozwiałem. Szczepionki są bezpieczne, bo są dopuszczone do obrotu. A to, że zdarzają się skutki uboczne, to jest inna całkiem sytuacja. Ulotki są dla lekarzy nie dla pacjenta, bo wy nie umiecie z nich korzystać. Jak przestaniecie mieć wątpliwości, to wtedy przyjdźcie.
– A gdzie mamy rozwiać nasze wątpliwości?
– Ja już powiedziałem że dziecko może być szczepione koniec kropka
– Wyklucza Pan powikłania?
– A Wykluczacie, czy jutro będzie padać? Nie musicie szczepić ale do Sanepidu zgłaszamy
– Czyli nic więcej dzisiaj od pana się nie dowiemy?
– Uzyskała pani informacje niezbędne do podjęcia decyzji. Jeśli za mało, to na własną rękę proszę szukać, albo zmienić przychodnię.
– Z tego co wiem to mamy prawo do wyczerpującej odpowiedzi
– To już udzieliłem wyczerpującej informacji
– Przecież na żadne pytanie pan nie odpowiedział…
– Bo nie ma potrzeby! Skąd ma pani tyle wątpliwości na temat rzeczy, od których, przepraszam bardzo, nie jest pani fachowcem w tej dziedzinie?
– Ponieważ moje dziecko miało skutki uboczne które są napisane w ulotce…
– Skutki uboczne są nawet po witaminie c…
Proszę, niech chociaż da jakieś skierowanie do jakiegoś lekarza, żeby dobrze przebadała dziecko.
I dał, z wielka łaską i wściekłością, skierowanie do poradni chorób zakaźnych.
***