Z cyklu „czy wiecie, że…”
Państwowy Zakład Higieny podaje, że odporność poszczepienia w przypadku świnki „może zanikać” po 10 latach od podania drugiej dawki.
To teraz trochę bezlitosnej logiki…
Świnka weszła do kalendarza szczepień obowiązkowych od 2004 roku. Pierwsza dawka szczepionki została przewidziana na 13. miesiąc życia dziecka, a dawka przypominająca jest podawana dzieciom w 10-tym roku życia.
Szczepienia dzieci przeciw śwince oznaczają, że Ministerstwo Zdrowia w praktyce odebrało dzieciom szansę na przechorowanie świnki wtedy, gdy jest to dla człowieka najbezpieczniejsze – czyli w dzieciństwie.
Przy czym szczepienia te są obowiązkowe – pod groźbą wysokiej kary grzywny dla rodziców, gdyby uważali, że to szczepienie nie ma żadnego sensu i odmawiali poddania dziecka szczepieniu.
Jednocześnie Państwowy Zakład Higieny nie ukrywa, że poszczepienna odporność na zachorowanie na świnkę „może zanikać” po 10 latach od drugiej dawki.
Co to oznacza dla populacji poczynając od roku urodzenia = 2004?
Właśnie w tej chwili setki tysięcy dzieci w wieku 10-12 lat otrzymują swoje dawki przypominające szczepionek MMR, a równocześnie jest już wiele setek tysięcy dzieci, które swoje dawki przypominające otrzymały 2-3 lata temu (jeden rocznik to około 380tys. dzieci).
Czyli za kolejne 8-10 lat u tych roczników zacznie powoli wygasać poszczepienna odporność przeciw śwince – czego nie ukrywa sam Państwowy Zakład Higieny.
Czy więc statystyczny Polak będzie – w dodatku na własny koszt rzędu 100zł (!!!) – kontrolował sobie co 5-10 lat poziom przeciwciał aby sprawdzić, czy nadal jest chroniony przed zachorowaniem na świnkę, czy już nie?
Chyba nikt w to nie wierzy, że Polacy będą sobie dobrowolnie sprawdzać odporność, aby w razie czego zaaplikować sobie dawkę przypominającą (również na własny koszt – kolejna stówka, lub dwie).
Jest więc wielce prawdopodobne, że za około 10 lat czeka na nagły wzrost zachorowań na świnkę wśród ludzi dorosłych. I niestety będą to zachorowania z powikłaniami o wiele częściej, niż gdy chorują dzieci. No ale dzieci już nie chorują…
„Dzięki” szczepionkom.
Czy więc aby na pewno warto nie pozwolić swojemu dziecku naturalnie przechorować świnki?
Jak często występują powikłania u chorujących dzieci, a jak często u chorujących dorosłych?
Ten sam problem dotyczy obowiązkowych szczepień przeciwko wszystkim chorobom zakaźnym wieku dziecięcego, których przechorowanie w dzieciństwie jest o wiele bezpieczniejsze niż u osób dorosłych (choćby różyczka u kobiety w ciąży, która może doprowadzić do trwałego uszkodzenia płodu).
Nadal jesteście pewni, że szczepienia dzieci przeciw „wszystkiemu co się rusza” to dobry pomysł?
Zauważmy również, do czego to prowadzi – do totalnego uzależnienia od szczepionek.
Bo jeśli szczepionka nie pozwoli Ci przechorować świnki lub odry lub różyczki w dzieciństwie, to będąc osobą świadomą ryzyka powikłań przy zachorowaniu w wieku dojrzałym będziesz już do końca życia na łasce szczepionek. Regularna kontrola poziomu przeciwciał i regularne doszczepianie będą niemal taką samą codziennością jak mycie zębów – tyle że nie codziennie, ale co kilka lat, na własny – i to nie mały – koszt…
Bo nie zapominajmy o tym, że państwo polskie nie refinansuje kontroli poziomu przeciwciał u osób dorosłych jak i również nie refinansuje doszczepiania osób dorosłych.
System płaci tylko raz – gdy jesteś dzieckiem.
A potem martw się już sam…
Do tego właśnie prowadzi nas obecny kalendarz szczepień – do absolutnego uzależnienia od szczepionek przez całe życie – na wszelki wypadek, żeby nie zachorować na coś, czego nie przechorowaliśmy w dzieciństwie. Z pewnością ku radości GSK, Sanofi Pasteur i jeszcze paru innych „wiodących producentów” szczepionek refundowanych DZIECIOM.