W dzisiejszych czasach absolutnie nie trzeba być dobrym lekarzem, żeby być znanym lekarzem. Jednak nic nie ma za darmo – aby być (lekarzem) znanym z tego, że jest się znanym (lekarzem), trzeba w to włożyć, zwłaszcza na początku, trochę wysiłku…
Oto więc unikalny „patent na lekarza – celebrytę”:
- Na początek to, co najtrudniejsze: ukończ studia medyczne. Reszta to już detale…
- Najlepiej od razu sobie ustal, że zostaniesz pediatrą lub obierz sobie jakąś inną specjalizację, ale koniecznie związaną z leczeniem dzieci. Temat dzieci jest najbardziej chwytliwy i łatwo w nim o kontrowersje.
- Najpóźniej gdy zaczniesz robić specjalizację, załóż sobie profil firmowy na Facebooku oraz kanał na youtube.
- Koniecznie musisz mieć jakieś efektowne hobby – na przykład ornitologia. Nic tak nie wzruszy Twoich przyszłych fanów, jak mały, bezbronny, oswojony ptaszek na Twoim ramieniu, zwłaszcza jeśli go sam uratowałeś od niechybnej śmierci. Układ idealny, to lekarz pediatra, amatorsko zajmujący się weterynarią i ratujący ptaszki, jeże lub wiewiórki, a równocześnie muzyk amator – gitara lub klawisze na drugim kadrze robią dobre wrażenie, choć oczywiście nie tak dobre, jak całowanie wróbelka w główkę. Lub jeża. 🙂
- Równolegle poznawaj i zgłębiaj tajniki multimediów, takie jak nagrywanie i montaż filmów, edycja dźwięku, programy graficzne itp, bo już niedługo bardzo Ci się to przyda.
- Publikując posty na FB, podpisuj się skrótem „dr”, nawet jeśli nie masz tytułu doktora nauk medycznych. Nieważne, że to niezgodne z prawem. Jako doktor (a nie tylko lekarz) wzbudzisz zaufanie u Twoich przyszłych fanów. Poza tym przecież nikt w tym kraju nie zna prawa… 😉
- Po kilku lub kilkunastu miesiącach publikowania nudnych postów (i nudnych filmików na youtube) związanych czasem z Twoją specjalizacją, a czasem z Twoim hobby, przejdź do kolejnego etapu:
Atak na Popularność (AnP)
- AnP polega na opublikowaniu na Twoim profilu na FB mocno kontrowersyjnego postu, który zirytuje możliwie szerokie grono odbiorców. Oczywiście najprostszym sposobem wywołania takich kontrowersji będzie szydera na przykład z rodziców, którzy boją się szczepić swoje dzieci, bo nikt nie potrafi im wytłumaczyć, co właściwie oznacza, że szczepionki „są bezpieczne”. Nazwij więc takich rodziców idiotami. Napisz na przykład, że nieszczepienie to głupota, a taka szczepionka to sobie może przez wiele miesięcy leżeć na parapecie okna (zamiast w lodówce) i zapewnij, że nadal będzie ona skuteczna. Nieważne, że producent każdej szczepionki wymaga, aby była ona przechowywana w temperaturze 2-8 stopni. Przecież nie o prawdę tu chodzi, prawda? 🙂
- Poczekaj, aż Twój profil zaleje fala krytyki, którą od tej pory będziesz nazywał „hejtem” bez względu na to, czy krytyka jest merytoryczna, czy brutalna i pełna emocji.
- Aby podkręcić poziom „hejtu”, koniecznie kasuj komentarze i blokuj wszystkich użytkowników FB, którzy mają inne zdanie, niż jedynie słuszne – czyli Twoje. To tylko bardziej zirytuje osoby, które obrałeś sobie za cel tej manipulacji. W końcu ktoś na pewno nazwie Cię „mordercą dzieci” lub „doktorem Mengele” lub napisze, że masz „krew dzieci na rękach”, ale przecież dokładnie o to chodzi! A jeśli rozegrasz to odpowiednio umiejętnie, to takich osób będzie nawet dość sporo.
- Gdy już uzbierasz odpowiednią dawkę „hejtu”, przechodzisz do kolejnego etapu: zacznij publicznie żalić się na swoim profilu na Facebooku, że niewdzięczni „hejterzy” próbują Cię zdyskredytować, że tracisz przez to zaufanie wśród pacjentów, że to niszczy Twój autorytet jako lekarza. Nie martw się – nikt nie zauważy, że autorytet lekarza przynajmniej w teorii niszczy na przykład pisanie bzdur o skuteczności szczepionek lub na przykład wyzywanie rodziców od idiotów.
- Ogłoś publicznie, że w związku z atakiem, którego jesteś ofiarą, podejmiesz odpowiednie kroki prawne wobec „hejterów”. W tym momencie masz już gwarancję, że pojawi się tak wyczekiwane zainteresowanie mediów.
- Opublikuj ogłoszenie, w którym prosisz o pomoc w ustaleniu personaliów „hejterów”. Kto wie, może nawet jakiś Twój „hejter” będzie miał swoją kartotekę w przychodni, w której pracujesz. Wtedy sprawa będzie już zupełnie prosta… 🙂
- Koniecznie nagraj długi, wzruszający film i wrzuć go na youtube. Beznamiętnym, pozbawionym emocji głosem mechanicznie wyrecytuj odczytany z kartki tekst o biednym lekarzu sponiewieranym przez przebrzydłych „hejterów”. Sprawiaj wrażenie, jakbyś był conajmniej w depresji, o ile nie pogrążony w myślach samobójczych. Pamiętaj o kasowaniu negatywnych komentarzy pod tym filmem.
- Zapadnięte i podkrążone oczy podkreślą Twoją rolę ofiary więc na kilka dni przed nagraniem filmu śpij bardzo mało.
- Opublikuj na Facebooku informację, że zaczynasz wysyłanie pozwów do „hejterów”.
- W tym momencie powinny się pojawić pierwsze zaproszenia do mediów typu „telewizja śniadaniowa”, a portale internetowe zaczną opisywać batalię bohaterskiego lekarza, który walczy z nienawiścią w internecie.
- Od teraz możesz się już cieszyć lawinowo narastającą ilością polubień i udostępnień Twoich postów. O ile jeszcze pół roku temu Twój profil „lubiło” kilkuset obserwatorów, to w ciągu najbliższych kilku miesięcy ta liczba wzrośnie do kilkunastu tysięcy, a Twoje posty będą teraz mieć regularnie przynajmniej po kilkaset polubień i udostępnień. Od tego momentu jesteś już medialną gwiazdeczką, minicelebrytą w polskim światku medycznym.
- Regularnie publikuj posty o „idiotach” podtrzymujące Twoją popularność i Twój wizerunek szykanowanego bohatera w walce z ciemnotą. Polemizuj w nich z „antyszczepionkowcami”, bo to podsyca spór i utrzymuje Cię na powierzchni – w mediach wciąż będzie można o Tobie coś przeczytać. A popularność „antyszczepionkowców” jest Ci przecież na rękę – im ich więcej, tym więcej szans na kolejnych „hejterów”.
- Regularnie publikuj na swoim profilu na FB odnośniki do wszystkich artykułów w mediach, które opisują Twoją bohaterską walkę z „hejterami”. To samonapędzająca się maszyneria – im więcej informujesz, że o Tobie piszą, tym więcej będą chcieli o Tobie pisać.
- Od czasu do czasu przyjmij też mimo wszystko jakiegoś pacjenta, zwłaszcza że do minicelebryty przecież na pewno ustawią się teraz kolejki „wiernych wyznawców”. Co prawda nieco to przeczy Twojej misternie zbudowanej teorii o rzekomych szkodach wizerunkowych wywołanych „falą hejtu”, ale nie ma się tym co przyjmować, bo nikt tego przecież nie zauważy. A do portfela nikt Ci przecież zaglądał nie będzie. 🙂
- Najgorsze, co mogłoby Cię teraz spotkać, to zarzut, że zamiast się zajmować leczeniem, siedzisz ciągle na FB i na youtube…
- Jeśli tego nie popsujesz jakąś nierozważnie popełnioną głupotą niesiony euforią na fali nagle zyskanej, niezwykłej popularności, masz przed sobą długie lata bycia lekarzem znanym z tego, że jesteś znanym lekarzem. I gwarantowane kolejki pacjentów – w końcu kto by nie chciał, aby jego dziecko leczył „pan doktor z telewizji”, prawda?… 🙂
Powyższa instrukcja nie jest zastrzeżona prawami autorskimi – można ją wykorzystywać bez ograniczeń i nawet bez konieczności powołania się na źródło. 🙂
***