Czwarta faza badań klinicznych ma na celu zyskanie pewności, że szczepionka naprawdę jest bezpieczna:
https://www.gcppl.org.pl/Dla-Pacjentow/Badania-kliniczne
Tymczasem szefowa Zespołu do Spraw Programu Szczepień Ochronnych przy Ministrze Zdrowia potwierdza, że wszystkie szczepionki podawane przymusowo polskim dzieciom obecnie znajdują się w fazie IV badań klinicznych, więc cały czas trwa nieustanna weryfikacja bezpieczeństwa tych szczepionek:
A skoro cały czas trwa weryfikacja, to znaczy, że jeszcze nie wiadomo czy te szczepionki są naprawdę bezpieczne. Bo gdyby było wiadomo, to ta weryfikacja byłaby przecież niepotrzebna.
Podawanie szczepionki milionom dzieci po to, aby się przekonać, czy ta szczepionka naprawdę jest bezpieczna, bez wątpienia jest eksperymentem.
Encyklopedia PWN podaje następującą definicję eksperymentu:
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/eksperyment;3897080.html
Mamy więc hipotezę „Szczepienia są bezpieczne”.
Hipotezę tę weryfikuje faza IV badań klinicznych.
Pani Ewa Augustynowicz potwierdza, że wszystkie szczepionki podawane obecnie polskim dzieciom znajdują się obecnie w fazie IV badań klinicznych, czyli w fazie weryfikacji, czy te szczepionki są naprawdę bezpieczne (trwa weryfikacja hipotezy „szczepienia są bezpieczne”).
A przecież nasza Konstytucja mówi wyraźnie, że nikt nie może brać udziału w eksperymentach naukowych bez dobrowolnie wyrażonej zgody:
„Eksperymentom naukowym, w tym medycznym„ – czyli eksperyment nie musi być medyczny, aby osoba biorąca w nim udział musiała uprzednio wyrazić DOBROWOLNĄ zgodę na ten eksperyment.
Wystarczy, że ten eksperyment będzie jedynie naukowy.
Bo nawet gdyby przyjąć, że szczepienie polskich dzieci nie jest eksperymentem medycznym, to bez wątpienia nadal jest eksperymentem przynajmniej naukowym:
https://sjp.pwn.pl/slowniki/eksperyment.html
Bo eksperyment to inaczej „doświadczenie naukowe”.
Badaną substancję podaje się myszom i sprawdza się, ile myszy zostanie zabitych – to jest eksperyment naukowy.
Albo podaje się dzieciom i sprawdza się, ile dzieci zostanie zabitych. I to też jest eksperyment naukowy.
Po co [przynajmniej w teorii] lekarze muszą zgłaszać niepożądane odczyny poszczepienne?
Żeby zweryfikować tezę „szczepienia są bezpieczne”.
Po to właśnie istnieje system, który [przynajmniej w teorii] ma gromadzić dane o dzieciach zabitych w trakcie eksperymentu – system rejestracji niepożądanych odczynów poszczepiennych.
Czy taki system byłby potrzebny, gdyby istniała pewność, że szczepionki nie zabijają dzieci, przynajmniej od czasu do czasu?
Po co zbierać dane o niepożądanych odczynach poszczepiennych, gdyby zostało udowodnione, że szczepionki nigdy nie mogą doprowadzić do śmierci lub do trwałych powikłań?
Bez dobrowolnie wyrażonej zgody…
Czy zgoda na udział w eksperymencie jest dobrowolna, jeśli brak zgody oznacza dotkliwe kary finansowe w postaci grzywien „przymuszających do dobrowolnej realizacji obowiązku”?
To może uznajmy, że każda kobieta wyraża dobrowolną zgodę na gwałt, jeśli gwałciciel grozi jej, że ją zabije w przypadku niewyrażenia zgody?
To może przyjmijmy, że gwałt nie jest przestępstwem, jeśli gwałciciel zapyta: „Czy mogę Cię zgwałcić? Bo jeśli nie, to Cię zabiję!”.
Jeśli kobieta została później zgwałcona, to znaczy że wyraziła dobrowolną zgodę.
Jeśli została zabita, to znaczy, że nie wyraziła zgody. Proste, prawda?
To jest przecież ta sama logika, którą w przypadku „dobrowolnego przymusu” szczepień stosują sanepidy, sądy administracyjne, Minister Zdrowia i Rzecznik Praw Obywatelskich.
Czy więc tylko ja mam takie wrażenie, że codziennie w Polsce – i to od wielu lat – dochodzi do bezczelnego łamania artykułu 39 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej poprzez przymuszanie rodziców, za pomocą grzywien, do wyrażenia zgody na udział ich dzieci w eksperymencie, którego celem jest weryfikacja hipotezy „szczepienia są bezpieczne”?
I teraz już jest jasne, dlaczego Minister Zdrowia nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy dzieci szczepione są zdrowsze od nieszczepionych:
No bo przecież eksperyment naukowy, który mógłby to wykazać, cały czas trwa…