Pewna pani pediatra zajmująca się blogowaniem (lub może odwrotnie? blogerka zajmująca się pediatrią?) postanowiła „medycznie wyjaśnić” przypadek śmierci Szymona.
http://pediatranazdrowie.pl/sprawa-szymonka-medyczne-wyjasnienie/
„Medyczne wyjaśnienie” według pani pediatry brzmi tak:
„Przyczyną ciężkiej choroby u chłopca była mutacja genetyczna, dotychczas nie wykazano związku ze szczepieniem.”
Aż chciałoby się zapytać:
- A czy w takim razie wykazano już brak związku ze szczepieniem?
- Czy sama mutacja genu zabiła Szymona, czy może raczej był jakiś inny czynnik, któremu ta mutacja „pomogła”? W jaki sposób wykluczono, że tym czynnikiem mogła być szczepionka?
- Czy rewolwer sam z siebie zabija, czy musi być ktoś, kto naciśnie spust, aby „przyczyną śmierci był rewolwer”?
Tymczasem w komentarzach pod postem cały czar „medycznego wyjaśnienia” niestety pryska jak przysłowiowa „bańka mydlana”.
Wystarczyło jedno pytanie, aby obnażyć całą nagą prawdę o obecnym stanie medycznej (nie)wiedzy na temat dramatu, który przytrafił się Szymonowi i jego rodzinie wkrótce po szczepieniu szczepionką Synflorix.
Lekarze są w tym świetni, ale naprawdę nie pozwalajcie sobą manipulować.
Gdy lekarz Wam mówi, że „dotychczas nie wykazano związku ze szczepieniem”, pytajcie, czy w takim razie wykazano brak związku ze szczepieniem i w jaki sposób to wykazano.
Jeśli Wasze dziecko trafi do szpitala w ciężkim stanie kilka dni po szczepieniu, a lekarz powie, że „to na pewno nie od szczepionki”, nie bójcie się zapytać, czy doszłoby do tej hospitalizacji, gdyby nie tamto szczepienie.
Jeśli Wasze dziecko umrze kilka dni po szczepieniu, a lekarz powie, że to „na pewno nie od szczepionki”, nie bójcie się go zapytać, czy Wasze dziecko i tak by dziś już nie żyło, nawet gdyby wtedy nie zostało zaszczepione.
Albo „to na pewno nie od szczepionki”, albo „nie wiadomo, czy Szymek by dziś nie żył nawet gdyby nie podano mu wtedy Synflorixu”.
Bo oba na raz się nie da. Po prostu.