Miesięczne archiwum: styczeń 2020

Minister Zdrowia potwierdza że Program Szczepień Ochronnych to eksperyment. (Wniosek do RPO o zbadanie zgodności z Konstytucją obowiązku szczepienia dzieci)

Jest wreszcie potwierdzenie z samego Ministerstwa Zdrowia, że wszystkie szczepionki używane do przymusowego szczepienia polskich dzieci znajdują się na etapie eksperymentu, który ma potwierdzić bądź zaprzeczyć tezie, że są „bezpieczne”, ponieważ wszystkie one znajdują się obecnie w fazie IV badań klinicznych:

Pani Justynie się omskło, bo podkreślone zdanie powinno brzmieć „Wszystkie szczepionki wykorzystywane w PSO są objęte badaniami IV fazy.”:

Skoro tak, to nie pozostaje nam nic innego, jak poprosić Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją przymusowego poddawania polskich dzieci eksperymentowi w postaci szczepienia szczepionkami znajdującymi się w fazie IV badań klinicznych.

Wnioski wysyłamy mailem na adres biurorzecznika@brpo.gov.pl


RZECZNIK PRAW OBYWATELSKICH
Al. SOLIDARNOŚCI 77
00-090 WARSZAWA
biurorzecznika@brpo.gov.pl

Wniosek o skierowanie zapytania do Trybunału Konstytucyjnego

Na podstawie art. 9 ust. 1 Ustawy z dnia 15 lipca 1987r. o Rzeczniku Praw Obywatelskich (zwanej dalej Ustawą o RPO), w związku z art. 16 ust. 2 ppkt 2 Ustawy o RPO w nawiązaniu do art. 39 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej wnoszę o skierowanie przez Rzecznika Praw Obywatelskich wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją obowiązku poddawania dzieci szczepieniom ochronnym wynikającego z art. 17 Ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.

Uzasadnienie

Zgodnie z art. 39 Konstytucji RP:

„Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody.”

Tymczasem polscy rodzice na mocy artykułu 17 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi są przez Państwową Inspekcję Sanitarną przymuszani (pod groźbą dotkliwych kar finansowych) do wyrażania zgody na poddawanie ich dzieci ryzykownym zabiegom medycznym w ramach Programu Szczepień Ochronnych (dalej: PSO).

Zabiegi szczepienia wykonywane w ramach PSO są bez wątpienia eksperymentem, ponieważ nigdy nie ma pewności, czy w wyniku poddania dziecka szczepieniu nie dojdzie do powikłań, które mogą doprowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu dziecka, lub nawet do zgonu.

Eksperymentalny charakter Programu Szczepień Ochronnych potwierdza fakt, że wszystkie szczepionki stosowane do PSO znajdują się obecnie (jak informuje zarówno Państwowy Zakład Higieny jak i Ministerstwo Zdrowia) w fazie IV badań klinicznych, więc są dopiero na etapie weryfikacji zarówno ich skuteczności jak i bezpieczeństwa.

Już sam fakt istnienia systemu “monitorowania bezpieczeństwa szczepień”, polegającego na obowiązku zgłaszania przez lekarzy niepożądanych odczynów poszczepiennych, świadczy o tym, że nikt nie ma pewności, że szczepienia są zabiegami bezpiecznymi dla zdrowia i życia dzieci, bowiem gdyby były naprawdę bezpieczne (czyli gdyby nie niosły ze sobą żadnego ryzyka powikłań lub nawet zgonu) to żaden system monitorowania ich bezpieczeństwa nie byłby przecież potrzebny. 

Po co monitorować coś, czego bezpieczeństwo jest całkowicie pewne i całkowicie zweryfikowane?

Szczepionki są dopuszczane do obrotu już po fazie III badań klinicznych, a przecież faza III polega wyłącznie na testowaniu szczepionki co najwyżej na kilku lub kilkunastu tysiącach starannie wyselekcjonowanych ochotników, co w praktyce nie ma nic wspólnego z rzeczywistym późniejszym stosowaniem takiej szczepionki w ramach PSO, ponieważ symboliczna, kilkuminutowa kwalifikacja dziecka do szczepienia wykonywana przez polskich lekarzy POZ, polegająca na “opukaniu i osłuchaniu” dziecka, oraz na zajrzeniu do jego gardła i kontroli wielkości węzłów chłonnych, w najmniejszym stopniu nie może się równać z szalenie rygorystycznymi kryteriami kwalifikowania ochotników do badań klinicznych przed wprowadzeniem szczepionki do obrotu.

Jeśli więc badania kliniczne fazy III dowiodły, że szczepionka jest “bezpieczna”, to co najwyżej udowodniono, że jest ona bezpieczna, jeśli zostanie podana wyłącznie osobom zakwalifikowanym do szczepienia z zastosowaniem tych samych kryteriów wykluczających, które stosowano w trakcie tych badań.

Co więcej, w trakcie badań klinicznych fazy III bezpieczeństwo szczepionki badanej jest porównywane do działania innej, podobnej szczepionki (ponieważ rzekomo stosowanie obojętnego placebo w grupie kontrolnej byłoby “nieetyczne”), więc de facto nie jest to żadne “badanie bezpieczeństwa”, a co najwyżej badanie, czy szczepionka poddawana testom nie jest bardziej niebezpieczna, niż szczepionka referencyjna. 

Mówiąc wprost – jeśli szczepionka badana nie zabije w trakcie “badań bezpieczeństwa” fazy III więcej starannie wyselekcjonowanych ochotników, niż szczepionka referencyjna, to znaczy, że szczepionka badana jest “bezpieczna”.

Dlatego też po wprowadzeniu każdej szczepionki do obrotu niezbędne są dalsze badania – czyli właśnie badania kliniczne fazy IV, bowiem dopiero one mogą zweryfikować, czy szczepionka jest rzeczywiście bezpieczna (i skuteczna) w regularnym stosowaniu, do którego została przewidziana.

Faza IV badań klinicznych jest więc typowym eksperymentem naukowym, służącym potwierdzeniu bądź falsyfikacji tezy, która głosi, że “szczepionka XYZ jest bezpieczna”.

W takiej sytuacji nikt nie może być poddawany administracyjnemu przymusowi uczestniczenia w tego typu badaniach bezpieczeństwa szczepionek, ponieważ Program Szczepień Ochronnych jest w swojej istocie jednym wielkim eksperymentem, w czasie którego weryfikacji podlegają dwie tezy:
1. “Program Szczepień Ochronnych jest bezpieczny”.
2. „Szczepionka XYZ podawana w ramach PSO jest bezpieczna”.

Nie neguję faktu, że “szczepienia są jedną z największych zdobyczy współczesnej medycyny” – o ile mówimy o szczepieniach jako idei, a nie o aktualnie produkowanych i dopuszczanych do obrotu (jedynie na podstawie badań klinicznych faz I-III) komercyjnych preparatach szczepionkowych takich firm jak Merck, GSK, Biomed czy Pfizer.

Nie istnieją bowiem żadne badania, które potwierdzałyby tezę, że konfiguracja kilkudziesięciu szczepień, którym przymusowo poddawane są polskie dzieci, wynikająca z aktualnie obowiązującego Programu Szczepień Ochronnych Głównego Inspektora Sanitarnego, jest bezpieczna dla populacji poddawanej tym szczepieniom w porównaniu do populacji nieszczepionej. 

Pozwolę sobie teraz zadać Rzecznikowi następujące pytanie:

Ile dzieci – w ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich – wolno zabić, aby inne dzieci być może uchronić przed śmiercią w wyniku zachorowania na choroby zakaźne?

Czy 10 dzieci zabitych co roku, aby od śmierci co roku być może uchronić 100 innych dzieci, to byłby wynik zadowalający, czy w ocenie Rzecznika ta różnica powinna być jeszcze większa? Jeśli powinna być jeszcze większa, to jaka powinna być, aby była akceptowalna?

Czy w ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich należy jedne dzieci narażać na ryzyko utraty zdrowia, a nawet i życia, aby obniżyć ryzyko utraty zdrowia lub życia u innych dzieci?

Przecież nawet sami producenci szczepionek w dokumentacji medycznej swoich produktów piszą, że przeciwwskazaniem do szczepienia jest znana nadwrażliwość po wcześniejszym podaniu szczepionki, co oznacza, że aby się przekonać, czy podanie szczepionki będzie dla dziecka bezpieczne, należy ją dziecku podać (!!!).

Innymi słowy – aby mieć pewność, że szczepionka dziecka nie zabije, należy dziecku tę szczepionkę podać!

Trudno również nie zauważyć, że zdarzały się już w przeszłości (i to wcale nie tak dawno) systemy, które zakładały, że wolno jednych ludzi zabić, aby innym ludziom żyło się trochę lepiej…

Czy więc ktokolwiek (lekarz, Minister Zdrowia, Główny Inspektor Sanitarny, a może Rzecznik Praw Obywatelskich?) da rodzicom gwarancję, że przymusowe szczepienie ich dziecka w ramach PSO na pewno ani go nie zabije, ani nie doprowadzi do ciężkich powikłań?

Jeśli nikt takich gwarancji nie da (a wiemy przecież, że nikt ich nie da żadnemu rodzicowi) to jedynie potwierdza, że każdy zabieg szczepienia jest eksperymentem na zdrowiu oraz życiu dziecka. 

Jest czymś zupełnie nieludzkim, że Minister Zdrowia nakazuje rodzicom obowiązkowo ryzykować zdrowie lub nawet życie ich dzieci po to, aby u innych osób zmniejszyć ryzyko zachorowania na choroby zakaźne.

Rolą Ministra Zdrowia powinno być dostarczenie rodzicom dowodów świadczących o tym, że o wiele korzystniejszy jest dla nich wybór szczepienia, niż rezygnacja ze szczepień.

Minister Zdrowia powinien znać odpowiedź na pytanie, czy dzieci szczepione są zdrowsze od nieszczepionych, lub jak często na nowotwory (czy też inne choroby przewlekłe) chorują w Polsce dzieci szczepione i nieszczepione. 

Rodzice przed podjęciem decyzji, czy zaszczepić ich właśnie narodzone dziecko przeciw gruźlicy oraz wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, powinni otrzymać – o ile tego zażądają – informacje, jak często “z nieznanych przyczyn” umierają noworodki szczepione i nieszczepione, lub jak często na zaburzenia odruchu ssania cierpią noworodki szczepione i nieszczepione, a także jakie jest ryzyko powikłań po szczepieniu oraz ryzyko zarażenia noworodka gruźlicą lub WZW B.

Jest dla mnie czymś zupełnie niepojętym, że po tylu dziesięcioleciach przymusowych (pod groźbą grzywny) szczepień, nadal nikt w Polsce nie potrafi mi udzielić odpowiedzi na pytanie, jak często dzieci szczepione i nieszczepione chorują na choroby przewlekłe, jak często umierają “z nieznanych przyczyn”, lub ile dzieci co roku umiera do 4 tygodni od szczepienia oraz jakie są przyczyny tych zgonów. 

Nie sposób się nawet dowiedzieć (od Ministra Zdrowia lub Głównego Inspektora Sanitarnego), czy lekarz powinien zgłosić ciężki NOP (niepożądany odczyn poszczepienny) zakończony zgonem, gdy dziecko umrze “z nieznanych przyczyn” 3 dni po szczepieniu.

Jak w tej sytuacji mam ufać – jako rodzic – w wiarygodność i rzetelność polskiego systemu “monitorowania bezpieczeństwa szczepień”, skoro twórca tego systemu, czyli Minister Zdrowia, nie wie, czy lekarz powinien zgłosić NOP, jeśli dziecko nagle umrze 3 dni po szczepieniu, a przyczyny zgonu będą nieznane? Skąd lekarze mają wiedzieć, czy w takim przypadku powinni zgłosić NOP, skoro sam Minister Zdrowia tego nie wie?

Jak mam ufać, że bezpieczeństwo szczepień jest w Polsce rzetelnie monitorowane, skoro żaden urząd nie wie, ile ciężkich niepożądanych odczynów poszczepiennych niezgłoszonych przypada na każdy ciężki niepożądany odczyn poszczepienny zgłoszony?

Tymczasem, zamiast dostarczać rodzicom wszelkich możliwych danych (na podstawie “monitorowania bezpieczeństwa szczepień”), które świadczyłyby o tym, że szczepienia naprawdę są bezpieczne, organa odpowiedzialne za wyszczepialność doskonalą metody administracyjnego terroru wobec rodziców, którzy zanim zezwolą na podanie swojemu dziecku szczepionki, mają czelność prosić o dowody, które faktycznie potwierdzałyby tezę, że lepiej szczepić, niż nie szczepić.

Szczepienia nie mogą być obowiązkowe, ponieważ są zabiegiem medycznym obarczonym ryzykiem utraty zdrowia lub nawet życia.

Szczepienia powinny być natomiast w Polsce OBOWIĄZKOWO powszechnie dostępne dla każdego, a nie tylko dla dzieci. Każdy Polak powinien mieć możliwość bezpłatnego doszczepienia się na przykład przeciw odrze, czy przeciw każdej innej chorobie, dla której dostępne są szczepionki, jeśli tylko na podstawie dostępnych informacji uzna, że ryzyko szczepienia jest mniejsze, niż ryzyko nieszczepienia. 

Ale nie można nikogo zmuszać do poddawania jego dzieci ryzykownym zabiegom medycznym w imię mitycznej “odporności zbiorowej”, ponieważ nie można przymusowo ryzykować zdrowia i życia jednych dzieci, aby być może ocalić życie lub zdrowie innych dzieci.

Nie można również przymusowo ryzykować życia dziecka za pomocą zabiegu szczepienia po to, aby być może zmniejszyć ryzyko, że choroba zakaźna być może to dziecko zabije.

Dlatego też apeluję do Rzecznika Praw Obywatelskich o niezwłoczne wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie zgodności z Konstytucją ustawowego przymusu szczepienia dzieci, ponieważ w Polsce istnieje przymus szczepień – przymus pośredni, który stoi w jawnej sprzeczności z art. 39 Konstytucji RP.

Jednocześnie w mojej ocenie byłoby wskazane, aby Rzecznik Praw Obywatelskich równolegle niezwłocznie wystąpił do Ministra Zdrowia z wnioskiem o podjęcie inicjatywy ustawodawczej, która w miejsce nieludzkiego przymusu poddawania dzieci szczepieniom umożliwiłaby pełną refundację szczepień dla każdego obywatela Polski, który chce się zaszczepić (lub który chce zaszczepić swoje dziecko).

Szczepienia – jako bez wątpienia największa zdobycz współczesnej medycyny – muszą być powszechnie dostępne dla każdego, ale nie mogą być przymusowe, ponieważ niosą ze sobą ryzyko utraty zdrowia lub nawet życia.

Rodzice będą z pewnością sami – chętnie i bez żadnego przymusu – szczepić swoje dzieci – jeśli tylko otrzymają dane świadczące o tym, że ryzyko szczepienia jest o wiele mniejsze, niż ryzyko nieszczepienia, a korzyści płynące ze szczepienia są o wiele większe, niż korzyści związane z rezygnacją ze szczepień.

Pozostawmy więc rodzicom – w zgodzie z art. 39 Konstytucji – decyzję, czy wolą ryzykować zgon swojego dziecka w wyniku szczepienia, czy w wyniku choroby zakaźnej. 

 

Z poważaniem,

……………………………..

Tekturowa atrapa czyli „monitorowanie” bezpieczeństwa szczepień

Tak, dobrze widzicie, to nie żart – Minister Zdrowia, który napisał zasady zgłaszania NOP przez lekarzy, nie wie, kto mógłby wiedzieć, czy należy zgłosić NOP, jeśli dziecko umrze z nieznanych przyczyn 3 dni po szczepieniu:

No i skąd taki zwykły, biedny lekarz rodzinny ma wiedzieć, czy powinien zgłosić NOP, jeśli dziecko nagle umrze 3 dni po szczepieniu, skoro nie wie tego nawet sam autor rozporządzenia w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych?

Więc skoro nie wie, to nie zgłasza. I problem z głowy, bo dzięki temu „szczepienia są bezpieczne”.

W Polsce nie ma więc żadnego monitorowania bezpieczeństwa szczepień – jest jedynie atrapa, która udaje to monitorowanie.

A na czele tej atrapy stoi Minister Zdrowia, który nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy lekarz powinien zgłosić NOP, jeśli dziecko nagle umrze 3 dni po szczepieniu:

Lepszych dowodów na to, że monitorowanie bezpieczeństwa szczepień w Polsce jest fikcją, już nie dostaniecie.

Przypominam, że ten sam Minister Zdrowia, odpowiedzialny za prawny przymus szczepienia dzieci, nie wie nawet, ile dzieci musiałoby umrzeć wkrótce po szczepieniu, żeby program szczepień został wstrzymany do wyjaśnienia, czy te zgony mogą mieć związek ze szczepieniem:

A na pytanie, ile ciężkich NOP w ciągu roku oznaczałoby, że szczepienia przestałyby być bezpieczne, Minister Zdrowia – odpowiedzialny za bezpieczeństwo szczepień – odpowiada „żądana informacja nie ma potwierdzenia w dokumentach, materiałach lub w wypracowanych stanowiskach”

Ten sam Minister Zdrowia – odpowiedzialny za bezpieczeństwo szczepień – w ostatnich dniach roku 2019 (!!!) nie wiedział, gdzie można się dowiedzieć, ile NOP zgłoszono w roku 2018:

Ten sam Minister Zdrowia – odpowiedzialny za bezpieczeństwo szczepień – nie posiada również żadnych dokumentów, które by świadczyły o tym, że lepiej ryzykować szczepienie, niż nieszczepienie:

A nasz system „monitorowania” bezpieczeństwa szczepień jest tak wspaniały, że Minister Zdrowia ani nie wie, ile dzieci w roku 2018 zmarło do 4 tygodni od szczepienia (!!!) ani nawet nie wie, kto mógłby to wiedzieć:

I przy całym tym kabarecie rodzice muszą przymusowo wyrażać zgodę na szczepienie, bo jak nie, to dostaną grzywnę…

Jak myślicie – jeśli dziś w Przemyślu, jutro w Szczecinie, a po jutrze w Białymstoku nagle umrze jakieś dziecko kilka dni po szczepieniu i przyczyny tych zgonów będą „nieznane”, to czy ktokolwiek powiąże te zgony i skojarzy, że wszystkie je łączy następstwo czasowe szczepienia?

Nie miejcie złudzeń – lekarze najprawdopodobniej nie zgłoszą NOP i nikt się nawet nie dowie, że kilkoro dzieci w ciągu kilku dni nagle zmarło wkrótce po szczepieniu.

A przede wszystkim o tych zgonach nie dowiedzą się producenci szczepionek, bo nawet gdyby lekarze zgłosili NOP, to URPL nie przekaże tych zgłoszeń do Europejskiej Agencji Leków, tylko włoży je do szafy „na wieczne zapomnienie”, ponieważ URPL przekazuje tylko przypadki „nowe, dotychczas nieznane”:

A nagły zgon z nieznanych przyczyn nie jest przecież „nowy, dotychczas nieznany”, bo co roku kilkadziesiąt dzieci umiera w Polsce w ten sposób.

Na przykład w roku 2016 „z nieznanych przyczyn” zmarło 66 dzieci w wieku 0-1 lat.

Ile z tych zgonów miało miejsce do 4 tygodni od szczepienia, skoro przed pierwszymi urodzinami dziecko jest szczepione średnio niemal co miesiąc?

A ile było w roku 2016 zgłoszeń NOP zakończonych zgonem?

Dowody na to, że w Polsce nie istnieje żadne monitorowanie bezpieczeństwa szczepień, leżą przed Wami na wyciągnięcie ręki – wystarczy się schylić i je podnieść.

 


Chcesz pomóc w utrzymaniu bloga szczepienie.info? Zajrzyj TUTAJ.

Faza IV badań klinicznych, czyli nieustanny, przymusowy eksperyment na naszych dzieciach.

Czwarta faza badań klinicznych ma na celu zyskanie pewności, że szczepionka naprawdę jest bezpieczna:


https://www.gcppl.org.pl/Dla-Pacjentow/Badania-kliniczne

Tymczasem szefowa Zespołu do Spraw Programu Szczepień Ochronnych przy Ministrze Zdrowia potwierdza, że wszystkie szczepionki podawane przymusowo polskim dzieciom obecnie znajdują się w fazie IV badań klinicznych, więc cały czas trwa nieustanna weryfikacja bezpieczeństwa tych szczepionek:

A skoro cały czas trwa weryfikacja, to znaczy, że jeszcze nie wiadomo czy te szczepionki są naprawdę bezpieczne. Bo gdyby było wiadomo, to ta weryfikacja byłaby przecież niepotrzebna.

Podawanie szczepionki milionom dzieci po to, aby się przekonać, czy ta szczepionka naprawdę jest bezpieczna, bez wątpienia jest eksperymentem.

Encyklopedia PWN podaje następującą definicję eksperymentu:


https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/eksperyment;3897080.html

Mamy więc hipotezę „Szczepienia są bezpieczne”.

Hipotezę tę weryfikuje faza IV badań klinicznych.

Pani Ewa Augustynowicz potwierdza, że wszystkie szczepionki podawane obecnie polskim dzieciom znajdują się obecnie w fazie IV badań klinicznych, czyli w fazie weryfikacji, czy te szczepionki są naprawdę bezpieczne (trwa weryfikacja hipotezy „szczepienia są bezpieczne”).

A przecież nasza Konstytucja mówi wyraźnie, że nikt nie może brać udziału w eksperymentach naukowych bez dobrowolnie wyrażonej zgody:

„Eksperymentom naukowym, w tym medycznym – czyli eksperyment nie musi być medyczny, aby osoba biorąca w nim udział musiała uprzednio wyrazić DOBROWOLNĄ zgodę na ten eksperyment.

Wystarczy, że ten eksperyment będzie jedynie naukowy.

Bo nawet gdyby przyjąć, że szczepienie polskich dzieci nie jest eksperymentem medycznym, to bez wątpienia nadal jest eksperymentem przynajmniej naukowym:


https://sjp.pwn.pl/slowniki/eksperyment.html

Bo eksperyment to inaczej „doświadczenie naukowe”.

Badaną substancję podaje się myszom i sprawdza się, ile myszy zostanie zabitych – to jest eksperyment naukowy.

Albo podaje się dzieciom i sprawdza się, ile dzieci zostanie zabitych. I to też jest eksperyment naukowy.

Po co [przynajmniej w teorii] lekarze muszą zgłaszać niepożądane odczyny poszczepienne?

Żeby zweryfikować tezę „szczepienia są bezpieczne”.

Po to właśnie istnieje system, który [przynajmniej w teorii] ma gromadzić dane o dzieciach zabitych w trakcie eksperymentu – system rejestracji niepożądanych odczynów poszczepiennych.

Czy taki system byłby potrzebny, gdyby istniała pewność, że szczepionki nie zabijają dzieci, przynajmniej od czasu do czasu?

Po co zbierać dane o niepożądanych odczynach poszczepiennych, gdyby zostało udowodnione, że szczepionki nigdy nie mogą doprowadzić do śmierci lub do trwałych powikłań?

Bez dobrowolnie wyrażonej zgody…

Czy zgoda na udział w eksperymencie jest dobrowolna, jeśli brak zgody oznacza dotkliwe kary finansowe w postaci grzywien przymuszających do dobrowolnej realizacji obowiązku”?

To może uznajmy, że każda kobieta wyraża dobrowolną zgodę na gwałt, jeśli gwałciciel grozi jej, że ją zabije w przypadku niewyrażenia zgody?

To może przyjmijmy, że gwałt nie jest przestępstwem, jeśli gwałciciel zapyta: „Czy mogę Cię zgwałcić? Bo jeśli nie, to Cię zabiję!”.

Jeśli kobieta została później zgwałcona, to znaczy że wyraziła dobrowolną zgodę.

Jeśli została zabita, to znaczy, że nie wyraziła zgody. Proste, prawda?

To jest przecież ta sama logika, którą w przypadku „dobrowolnego przymusu” szczepień stosują sanepidy, sądy administracyjne, Minister Zdrowia i Rzecznik Praw Obywatelskich.

Czy więc tylko ja mam takie wrażenie, że codziennie w Polsce – i to od wielu lat – dochodzi do bezczelnego łamania artykułu 39 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej poprzez przymuszanie rodziców, za pomocą grzywien, do wyrażenia zgody na udział ich dzieci w eksperymencie, którego celem jest weryfikacja hipotezy „szczepienia są bezpieczne”?

I teraz już jest jasne, dlaczego Minister Zdrowia nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy dzieci szczepione są zdrowsze od nieszczepionych:

No bo przecież eksperyment naukowy, który mógłby to wykazać, cały czas trwa…

 


Chcesz pomóc w utrzymaniu bloga szczepienie.info? Zajrzyj TUTAJ.

Szczerość URPL czyli „monitorowanie” poprzez archiwizowanie.

Jak Wam się wydaje, po co lekarze [przynajmniej w teorii] zgłaszają [powinni zgłaszać] niepożądane odczyny poszczepienne?

Dziecko nagle umiera z nieznanych przyczyn 3 dni po szczepieniu – jak powinien zadziałać rzeczywisty, a nie „tekturowy” monitoring bezpieczeństwa szczepień?

  1. Lekarz stwierdzający zgon pyta rodziców, kiedy dziecko było ostatnio szczepione.
  2. Po otrzymaniu od rodziców informacji, że ostatnie szczepienie odbyło się 3 dni temu, lekarz natychmiast zgłasza NOP do sanepidu.
  3. Sanepid natychmiast przekazuje zgłoszenie do URPL oraz do Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego.
  4. Wojewódzki Inspektor Sanitarny natychmiast przekazuje zgłoszenie do Głównego Inspektora Sanitarnego, który na bieżąco monitoruje zgłoszenia zgonów w następstwie czasowym szczepienia i na bieżąco ocenia, czy liczba tych zgonów nie jest aby na pewno niepokojąca.
  5. URPL natychmiast przekazuje zgłoszenie do Europejskiej Agencji Leków.
  6. Europejska Agencja Leków natychmiast przekazuje zgłoszenie do producenta szczepionki, żeby producent miał wiedzę o tym, jak często dzieci umierają wkrótce po podaniu jego szczepionki, bo być może trzeba się zastanowić, czy aby na pewno ta szczepionka jest bezpieczna…

A jak to funkcjonuje w rzeczywistości?

  1. Lekarz stwierdzający zgon za żadne skarby świata nie zapyta rodziców, kiedy dziecko było ostatnio szczepione, bo gdyby nie daj Boże dowiedział się, że dziecko 3 dni temu otrzymało szczepionkę, to musiałby zgłosić NOP. I nawet jeśli rodzice – przy całym ogromie tragedii, która ich właśnie spotkała – zachowają przytomność umysłu i poinformują lekarza, że przecież 3 dni wcześniej dziecko było szczepione, to lekarz zrobi wszystko, co tylko możliwe, aby rodziców przekonać, że „to na pewno nie od szczepionki”, więc nie trzeba zgłaszać NOP.

I tyle. Koniec. Na tym etapie w Polsce najczęściej kończy się „monitorowanie” bezpieczeństwa szczepień.

„To na pewno nie od szczepionki” i problem z głowy.

Przy czym drobna uwaga: to nie dotyczy tylko zgonów wkrótce po szczepieniu. To dotyczy sepsy wkrótce po szczepieniu, zapalenia płuc wkrótce po szczepieniu, padaczki wkrótce po szczepieniu, zapalenia mózgu wkrótce po szczepieniu i każdego innego objawu chorobowego, który pojawia się wkrótce po szczepieniu i oczywiście „na pewno nie od szczepionki”.

Bo tak w Polsce działa „monitorowanie” bezpieczeństwa szczepień…

A jeśli wydarzy się cud, czyli jeśli lekarz zgłosi NOP?

Zgłoszenie trafi do sanepidu. Sanepid przekaże je do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych i do Państwowego Zakładu Higieny.

Państwowy Zakład Higieny jak zawsze uzna, że to nie NOP – tak jak do tej pory zawsze robił w przypadku każdego zgłoszenia NOP, gdy doszło do śmierci dziecka wkrótce po szczepieniu.

A URPL?

Teoretycznie URPL powinien to zgłoszenie przekazać do Europejskiej Agencji Leków, która teoretycznie powinna to zgłoszenie przekazać producentowi szczepionki, żeby producent szczepionki WIEDZIAŁ, że właśnie jakieś dziecko zmarło wkrótce po podaniu tej szczepionki.

Ale w praktyce wygląda to następująco:

Widać to dobrze?

URPL jedynie CZASAMI przekazuje tylko NIEKTÓRE zgłoszenia do Europejskiej Agencji Leków. Tylko te, które uzna za przypadki „nowe, dotychczas nieznane”.

Więc jeśli co jakiś czas jakieś dziecko nagle umrze z nieznanych przyczyn tuż po szczepieniu, to taki przypadek nie jest przecież ani „nowy” ani „dotychczas nieznany” (bo co jakiś czas jakieś dziecko umiera w ten sposób wkrótce po szczepieniu), więc takiego zgłoszenia nie trzeba przekazać do Europejskiej Agencji Leków.

Zgłoszenie ląduje więc bezpiecznie w bazie EudraVigilance – o ile lekarz zgłosił NOP.

 


Chcesz pomóc w utrzymaniu bloga szczepienie.info? Zajrzyj TUTAJ.

Tiomersal, DTP i „dawka bezpieczna” (dla niemowlaka i dorosłego mężczyzny).

Czy coś, co jest przymusowo podawane niemowlętom, może być niebezpieczne dla osoby dorosłej?

Okazuje się, że w przypadku szczepionki DTP, zawierającej związek rtęci, czyli tiomersal, nawet sam producent nie wie, czy dawka proporcjonalna do wagi ciała byłaby bezpieczna dla osoby dorosłej.

Fajnie, prawda? 🙂

Polskie niemowlęta dostają pierwszą przymusową dawkę szczepionki DTP (błonica, tężec, krztusiec) w drugim miesiącu życia.

Waga dwumiesięcznego niemowlaka to średnio około 5 kilogramów. I ktoś zdecydował, że w takie 5-kilogramowe ciałko wstrzykuje się 0,5 mililitra szczepionki DTP, zawierającej związek rtęci.

I podobno to jest bezpieczne. 🙂

Czy jednak byłoby to tak samo bezpieczne, gdyby potężny mężczyzna o wadze 93 kilogramy dostał taką samą dawkę szczepionki DTP?

Taką samą, czyli oczywiście proporcjonalną do wagi jego ciała.

Jeśli niemowlę o wadze 5kg dostaje 0,5ml szczepionki DTP, to dawka proporcjonalna dla wagi ciała 93kg wyniesie 0,5*93/5=9,3ml

Nie wiem, czy ktokolwiek przede mną wpadł na to, żeby zadać takie proste i oczywiste pytanie producentowi szczepionki sprawdzając w ten sposób, czy ta szczepionka jest naprawdę bezpieczna.

W każdym razie ja wpadłem i zadałem:

I ku mojemu zdziwieniu okazało się, że producent szczepionki jest wobec postawionego problemu zupełnie bezradny. Otóż Biomed zwyczajnie stchórzył.

Producent szczepionki DTP podawanej przymusowo niemowlętom nie jest w stanie zapewnić, że dawka szczepionki wstrzykiwana pod przymusem w niemowlaka będzie nadal bezpieczna, jeśli proporcjonalnie do swojej wagi ciała otrzyma ją dorosły mężczyzna:

Tak więc o ile podobno to jest bezpieczne:

to nawet sam producent szczepionki nie wie, czy to jest bezpieczne:

No to teraz wyobraźcie sobie, że producent mleka dla niemowląt nie wie, czy dawka mleka, którą otrzymuje niemowlę, podana dorosłemu mężczyźnie proporcjonalnie do jego wagi ciała, będzie dla tego mężczyzny bezpieczna…

Czy więc podalibyście mleko dla niemowląt swojemu dziecku, gdyby jego producent nie wiedział, czy dawka tego mleka, podana dorosłemu mężczyźnie proporcjonalnie do wagi jego ciała, będzie bezpieczna?

 


Chcesz pomóc w utrzymaniu bloga szczepienie.info? Zajrzyj TUTAJ.

Czy lekarz powinien zgłosić NOP w przypadku zgonu dziecka z nieznanych przyczyn 3 dni po szczepieniu?

Niestety po raz kolejny mamy okazję się przekonać, że polski system „monitorowania bezpieczeństwa szczepień” to najwyraźniej jedynie „tekturowa atrapa”, której celem jest wyłącznie udawanie, że ktoś coś „monitoruje”.

Niby banalnie proste pytanie z niby oczywistą odpowiedzią:

Czy lekarz powinien zgłosić NOP, jeśli dziecko umiera 3 dni po szczepieniu, a przyczyna zgonu nie jest znana?

To pytanie zadałem Urzędowi Rejestracji Produktów Leczniczych oraz Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu.

URPL od razu na wszelki wypadek „umywa ręce” i podrzuca to „śmierdzące jajo” GIS-owi Pinkasowi:

A GIS Pinkas?

Otóż Główny Inspektor Sanitarny udaje, że nie zrozumiał pytania i zamiast odpowiedzieć na pytanie, które zadałem, przysyła odpowiedzi na szereg innych pytań, których nie było. 🙂

Oto dokładna treść zadanego pytania:

Niniejszym wnoszę o udzielenie mi odpowiedzi lub wnoszę o wskazanie kompetentnego organu/urzędu, który udzieli mi odpowiedzi na następujące pytanie:

czy lekarz, który stwierdza zgon dziecka i kwalifikuje ten zgon do kategorii R99 wg ICD-10 („Inne niedokładnie określone lub nieznane przyczyny zgonu”) jest zobowiązany do zgłoszenia niepożądanego odczynu poszczepiennego do Państwowej Inspekcji Sanitarnej zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 21 grudnia 2010 r. w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych oraz kryteriów ich rozpoznawania, jeśli do zgonu doszło 3 dni po szczepieniu?

I „odpowiedź” GIS-a Pinkasa:

Dziwne, prawda?

Nie pytałem ich przecież, jak wygląda procedura zgłaszania NOP przez lekarzy i w jakich aktach prawnych jest ona opisana.

Nie pytałem, kto „jest odbiorcą zgłoszeń niepożądanych odczynów poszczepiennych lub zgłoszeń niepożądanych działań produktów leczniczych”.

Nie pytałem, kto prowadzi i weryfikuje merytorycznie rejestry NOP.

Nie pytałem, czy procedura zgłaszania przez lekarza odczynu poszczepiennego jest standardowym działaniem stosowanym w kraju i realizowanym w celu zapewnienia właściwego monitoringu
niepożądanych działań szczepionek.

Nie pytałem, czy organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej posiadają kompetencje w zakresie weryfikowania poprawności rozpoznań klinicznych niepożądanych odczynów poszczepiennych.

Nie pytałem, kto dokonuje oceny poprawności i kompletności nadsyłanych zgłoszeń.

Nie pytałem, w której zakładce na stronie GIS znajdują się informacje na temat NOP.

Zapytałem, czy lekarz powinien zgłosić NOP, jeśli dziecko 3 dni po szczepieniu umrze z nieznanych przyczyn.

Skoro więc Główny Inspektor Sanitarny nie potrafi zdecydować, czy w przypadku nagłego zgonu dziecka 3 dni po szczepieniu należy zgłosić NOP, to jak w tej sytuacji oczekiwać od lekarzy, żeby rozumieli, kiedy powinni, a kiedy nie powinni zgłaszać niepożądane odczyny poszczepienne?

Jak w tej sytuacji ufać, że szczepienia są bezpieczne (bo są podobno „monitorowane”), skoro nawet Główny Inspektor Sanitarny nie wie, czy należy zgłosić NOP, gdy dziecko 3 dni po szczepieniu zmarło „z nieznanych przyczyn”?

Jak można rodziców zmuszać do szczepienia ich dzieci, skoro nawet GIS Pinkas nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy lekarz powinien zgłosić NOP, jeśli dziecko nagle umrze 3 dni po szczepieniu?

 


Chcesz pomóc w utrzymaniu bloga szczepienie.info? Zajrzyj TUTAJ.

Charakterystyka Produktu Leczniczego – Rodzicu, [podczas badania kwalifikacyjnego] nie bądź mądrzejszy od lekarza.

Niektórzy rodzice bardzo się upierają, żeby lekarz na badaniu kwalifikacyjnym koniecznie pokazał im Charakterystykę Produktu Leczniczego (ChPL).

No dobrze, ale tak właściwie to po co?

Prawidłowa kolejność czynności jest przecież następująca:

1. Przed wejściem do gabinetu obowiązkowo włączasz dyktafon w telefonie, włączając jednocześnie tryb samolotowy, żeby Ci nikt nie przeszkodził w nagrywaniu.

2. Na powitanie możesz lekarzowi powiedzieć, że już nagrywasz i że będziesz nagrywać aż do samego końca, bo takie masz prawo.

Możesz też nic nie mówić i nagrywać w tajemnicy przed lekarzem – decyzja należy tutaj wyłącznie do Ciebie, a nagrywanie w tajemnicy przed lekarzem Twojej rozmowy z tym lekarzem nie jest zabronione.

Z drugiej strony, poinformowanie lekarza, że nagrywasz, najprawdopodobniej drastycznie uprości cały proces, bo lekarz albo grzecznie powie, że nie wyraża zgody na nagrywanie (oj, jak Ci przykro…) albo wręcz wywali Was z gabinetu na tak zwany „zbity pysk”, uniemożliwiając Wam tym samym wykonanie obowiązku.

A ponieważ od początku miałaś włączony dyktafon w telefonie, to masz niepodważalny dowód na to, że lekarz uniemożliwił Ci zaszczepienie dziecka, choć dopełniłaś obowiązku i stawiłaś się na badanie kwalifikacyjne.

A jeśli lekarz jakimś cudem Was nie wyrzuci zgadzając się na nagrywanie, lub jeśli nie poinformujesz go o nagrywaniu (bo wtedy to na pewno Was nie wyrzuci), to:

3. Pozwalasz lekarzowi zbadać i zakwalifikować Twoje dziecko do szczepienia.

UWAGA! Bardzo ważne!

O nic nie pytasz. Nie udajesz, że wiesz lepiej od lekarza, co on ma zrobić. Jedynie odpowiadasz grzecznie na wszystkie jego pytania. To on jest tutaj fachowcem, a nie Ty. Ty się nie znasz na zdrowiu i chorobach i niech tak pozostanie do samego końca.

Gdy więc lekarz zapyta, czy Twoje dziecko jest zdrowe, to odpowiadasz – zgodnie z prawdą – że nie wiesz, bo skąd masz wiedzieć, czy Twoje dziecko nie ma na przykład raka, który jeszcze nie daje żadnych objawów.

To lekarz jest tam od tego, aby stwierdzić, czy Twoje dziecko jest zdrowe, więc nie zdejmuj z niego tej odpowiedzialności – niech sobie stwierdza i niech SAMODZIELNIE podejmie decyzję.

4. Gdy po krótkim badaniu ogólnym lekarz oświadczy, że zakwalifikował Twoje dziecko do szczepienia, trzepoczesz rzęsami i pytasz go dla pewności: „Czy to wszystko?”.

5. Gdy lekarz potwierdzi, że to wszystko i że „Teraz można już przejść tam obok do Pani Krysi, żeby zaszczepiła”, ponownie trzepoczesz rzęsami i pytasz lekarza, jakie przeciwwskazania do tego szczepienia producent szczepionki zapisał w ChPL i w jaki sposób lekarz te przeciwwskazania, jedno po drugim, wykluczył.

Lekarz powie, że nie wie, albo że on przecież „nie stwierdził przeciwwskazań” i to wystarczy, albo jeszcze lepiej – zapyta „Pani Krysiu, a czym my dzisiaj szczepimy?”.

Czasem w przypływie szczerości lekarz potrafi uczciwie przyznać, że przeciwwskazań z ChPL nie da się wykluczyć, bo nie ma takich badań, zwłaszcza finansowanych przez NFZ.

I to jest ten moment, gdy grzecznie dziękujesz, zabierasz dziecko i opuszczasz przychodnię. 🙂

Jeśli nagrywałaś w tajemnicy, to teraz poinformuj lekarza, że niestety przed chwilą nagrałaś niedopełnienie przez niego ciążących na nim obowiązków związanych z badaniem kwalifikacyjnym, przez co samo szczepienie stało się niewykonalne.

Lekarz nie wykluczył przeciwwskazań (przyznał, że nie wie, co jest w ChPL albo wręcz przyznał, że nawet nie wiedział, jaką szczepionką Twoje dziecko ma być szczepione lub oświadczył, że przeciwwskazań z ChPL nie da się wykluczyć) i w dodatku nie dał Ci zaświadczenia o przeprowadzeniu badania kwalifikacyjnego – między innymi po to pytałaś go, czy to wszystko – aby się upewnić, że zaświadczenia nie dostaniesz.

W domu robisz szczegółowy stenogram z nagrania, który „w razie gdyby coś” wyślesz do sanepidu jako dowód, że do szczepienia nie doszło z winy lekarza informując przy tym sanepid, że oczywiście to tylko stenogram, a oryginał nagrania w razie potrzeby przedłożysz w sądzie jako dowód.

To tyle. 🙂

Czy gdybyś „na dzień dobry” rzuciła lekarzowi na stół Charakterystykę Produktu Leczniczego szczepionki, która ma być podana Twojemu dziecku, odkrywając w ten sposób już na samym początku wszystkie karty, to zdobyłabyś takie nagranie?

Szansa na to jest oczywiście znikoma.

Jednym z większych błędów, jakie można popełnić idąc z dzieckiem na badanie kwalifikacyjne, jest również zabranie ze sobą gotowego formularza zaświadczenia o przeprowadzeniu lekarskiego badania kwalifikacyjnego i „ratowanie” lekarza w sytuacji, gdy on takiego druku nie ma, albo – jeszcze lepiej – gdy w ogóle nie wiedział, że po badaniu kwalifikacyjnym musi takie zaświadczenie wypisać i wręczyć rodzicowi.

Do czego by to porównać?…

Wyobraź sobie, że policja zatrzymała Cię za przekroczenie prędkości i policjanci nie mogą Ci wlepić mandatu, bo im się bloczek mandatowy skończył. Ale Ty przecież masz czysty bloczek, więc wręczasz go radośnie policjantowi i prosisz o wypisanie mandatu… 🙂

Tak więc naprawdę nie bądźmy mądrzejsi od naszych lekarzy, którzy kwalifikują nasze dzieci do szczepienia i nie pomagajmy im na siłę, bo to jest zupełnie niepotrzebne.

No chyba że ktoś bardzo chce dostać grzywnę od sanepidu… 🙂


Chcesz pomóc w utrzymaniu bloga szczepienie.info? Zajrzyj TUTAJ.

Które szczepionki przeszły fazę IV badań klinicznych – odpowiedź URPL

Badania kliniczne fazy IV – dla przypomnienia, czym są i po co się je robi:

Więc są to bardzo ważne, a być może wręcz najważniejsze badania, które mogą być przeprowadzone tylko i wyłącznie już po wprowadzeniu leku, lub szczepionki, do obrotu – czyli inaczej jest to po prostu testowanie leku, lub szczepionki, „na żywym organizmie” ostatecznie potwierdzające, że lek jest bezpieczny (lub szczepionka).

Dopiero po takich testach można coś powiedzieć o faktycznym bezpieczeństwie leku, lub szczepionki, o ile oczywiście badanie takie było przeprowadzone rzetelnie i uczciwie, a nie pod z góry założoną tezę, którą należało za wszelką cenę udowodnić.

Ale aby oceniać, czy badanie kliniczne fazy IV było rzetelne, czy nie było, to najpierw trzeba ustalić, które szczepionki takim badaniom zostały poddane.

Mowa oczywiście wyłącznie o tych szczepionkach, które są w Polsce wstrzykiwane obowiązkowo w nasze dzieci.

Spróbowałem więc ustalić, które ze szczepionek podawanych przymusowo polskim dzieciom przeszły badania fazy IV, które ich nie przeszły, a które są jeszcze w trakcie tych badań.

Wysłałem w tym celu maila z wnioskiem o informację publiczną do URPL, ponieważ wcześniej Główny Inspektorat Farmaceutyczny kazał mi pytać o to właśnie URPL.

do: urpl@urpl.gov.pl,
gp@urpl.gov.pl
data: 29 gru 2019, 11:26
temat: Wniosek o informację publiczną

Niniejszym wnoszę o udostępnienie mi następującej informacji publicznej:

nazwy szczepionek, które są obecnie stosowane w ramach Programu Szczepień Ochronnych, dla których zakończono badania kliniczne fazy IV.

nazwy szczepionek, które są obecnie stosowane w ramach Programu Szczepień Ochronnych i które znajdują się obecnie w fazie IV badań klinicznych.

nazwy szczepionek, które są obecnie stosowane w ramach Programu szczepień Ochronnych,  dla których nie prowadzono badań klinicznych fazy IV.

Z góry dziękuję.


Odpowiedź przyszła tym razem już po kilku dniach i wygląda ona tak:

Czyli według URPL w ChPL szczepionek znajdziemy informację, czy szczepionka przeszła badania fazy IV, czy ich nie przeszła.

No to sprawdźmy…

Pierwsza z brzegu szczepionka Priorix wstrzykiwana w dzieci pod przymusem w ramach szczepienia obowiązkowego przeciw odrze, śwince i różyczce.

Sekcja 5.1 Priorixa wygląda w ChPL następująco:

No i jak? Czy po lekturze powyższego wiecie już, czy Priorix przechodził badania kliniczne fazy IV, czy ich nie przechodził? 🙂

Nie wiecie? No ale jagto?! Przecież URPL napisał, żeby tam sobie szukać…

Informacja przekazana przez URPL okazuje się więc zupełnie bezużyteczna. Czyli nadal nie wiemy, które ze szczepionek podawanych przymusowo polskim dzieciom przeszły jakiekolwiek badania fazy IV, o badaniach bezpieczeństwa to już w ogóle nie wspominając.

I – jak widać – nie dowiemy się tego nawet gdy zapytamy o to Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych. 🙂

Szczepionki są bezpieczne!

A co ze szczepionkami, które są w trakcie badań klinicznych fazy IV?

Otóż tu jest jeszcze śmieszniej, bo aby się dowiedzieć, które ze szczepionek podawanych obecnie przymusowo polskim dzieciom są w tej chwili w badaniach fazy IV, musicie się wykazać… „interesem prawnym”.

No to powodzenia życzę… 😉

Jeśli uda Ci się przekonać URPL, że masz „interes prawny” aby się dowiedzieć, które ze szczepionek podawanych obecnie w ramach PSO przechodzą właśnie badania kliniczne fazy IV, to koniecznie daj znać na maila kontakt@szczepienie.info 🙂

Są też szczepionki „dopuszczone do obrotu w procedurze centralnej” i od nich to już w ogóle URPL „umywa ręce”. W ich sprawie trzeba pytać Europejską Agencję Leków – i tu też życzę powodzenia… 🙂

No i jak? Czy Wasze zaufanie do szczepionek po tej lekturze wzrosło? 🙂

 


Chcesz wesprzeć blog szczepienie.info? Zajrzyj TUTAJ.

 

Żłobki i przedszkola – dyskryminacja dzieci nieszczepionych. RPO sugeruje rozwiązanie ustawowe.

Rzecznik Praw Obywatelskich postanowił zabrać głos w dyskusji na temat podejmowanych ostatnio przez samorządy uchwał, które polegają na utrudnianiu dostępu do żłobków i przedszkoli dzieciom, które nie mają kompletu obowiązkowych szczepień.

„Do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęło kilkanaście wniosków, w których obywatele zwracają uwagę, że samorządy wprowadzające sporne kryterium nie uwzględniają sytuacji, w których niepoddanie dziecka obowiązkowemu szczepieniu jest spowodowane zaniedbaniem lekarza. Wnioskodawcy wskazywali, że w praktyce zdarzają się przypadki, w których lekarze nie wykluczają przeciwwskazań do szczepienia i nie wystawiają zaświadczenia o przeprowadzonym lekarskim badaniu kwalifikacyjnym. W tego typu przypadkach cel wprowadzania wskazanego kryterium rekrutacyjnego, jakim jest mobilizowanie rodziców do poddawania dzieci szczepieniom, nie jest realizowany.

„W ocenie Rzecznika rozwiązania prawne przyczyniające się do mobilizowania rodziców do poddawania dzieci obowiązkowym szczepieniom zasługują na aprobatę. Rozwiązania takie muszą być jednak zgodne z konstytucyjnym standardami ochrony praw i wolności.”

Całość znajdziecie tutaj: https://www.rpo.gov.pl/pl/content/premiowanie-przez-samorzady-dzieci-zaszczepionych-podczas-rekrutacji-do-zlobkow-i-przedszkoli

RPO pisze więc do Ministra Pracy oraz do Ministra Edukacji, sugerując, że „Niewątpliwie, zgodnie z treścią art. 31 ust. 3 Konstytucji RP, zasadne byłoby więc uregulowanie wskazanych kwestii na poziomie ustawowym”.

Tak więc wygląda na to, że w ocenie Rzecznika to co robią samorządy jest „be” ale gdyby zrobiono to samo za pomocą ustawy, to już byłoby „cacy”.

Dlatego też teraz musimy Rzecznikowi Praw Obywatelskich uświadomić, na czym polega w Polsce problem z obowiązkiem szczepień. Bo rzecz w tym, że nie istnieją żadne dane, które wskazywałyby na to, że „szczepienia [w ramach PSO] są bezpieczne”, a mimo to obowiązek szczepień jest narzucany wszystkim rodzicom.

Napiszemy więc do RPO z pytaniem, czy RPO planuje także wystąpienie do Ministra Zdrowia w sprawie obowiązku szczepień:


biurorzecznika@brpo.gov.pl

W nawiązaniu do wystąpień Rzecznika Praw Obywatelskich do Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z prośbą o zajęcie stanowiska w sprawie premiowania przez niektóre samorządy dzieci zaszczepionych podczas
rekrutacji do przedszkoli publicznych, uprzejmie proszę o wyjaśnienie, czy należy rozumieć, że – w ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich – jeśli regulacja polegająca na uzależnianiu miejsca dla dziecka w żłobku, lub w przedszkolu, od posiadania kompletu szczepień, zostanie podniesiona do rangi ustawy, to dzięki takiemu zabiegowi nie będzie już ona w żaden sposób naruszać praw i wolności rodziców, którzy choć bardzo chcieli, to nie byli w stanie swojego dziecka zaszczepić zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia – z przyczyn od nich niezależnych, takich jak na przykład nienależycie wykonane przez lekarza badanie kwalifikacyjne?

Czy jeśli lekarz odmawia przeprowadzenia kwalifikacji do szczepienia, bo rodzic poinformował, że przebieg badania będzie nagrywał (do czego ma przecież pełne prawo) to do szczepienia nie doszło z winy rodzica, czy z winy lekarza? W jaki sposób Rzecznik chciałby ustawowo rozstrzygać kwestię, czy dziecko nie zostało zaszczepione z winy rodziców, czy z winy lekarza? Kto i w jaki sposób miałby to oceniać?

Czy Rzecznik Praw Obywatelskich planuje również wystąpienie do Ministra Zdrowia w związku z przymuszaniem rodziców (za pomocą kar grzywny) do szczepienia ich dzieci pomimo że, według mojej wiedzy:

– nikt w Polsce nie wie, co który ciężki niepożądany odczyn poszczepiennych (NOP) nie jest przez lekarzy zgłaszany, choć powinien być zgłoszony, więc nie wiadomo, jaka jest skuteczność monitorowania NOP, a co za tym idzie nie wiadomo, czy szczepienia są bezpieczne (liczba NOP zgłoszonych, to dane w praktyce bezwartościowe, jeśli nie wiadomo, jaki odsetek wszystkich NOP stanowią te, które zostały zgłoszone);

– nikt w Polsce nie wie, jaka liczba zgonów w następie czasowym szczepienia wymusiłaby wstrzymanie programu szczepień ochronnych ze względów bezpieczeństwa do czasu wyjaśnienia, czy zgony te nie mogą być związane przyczynowo ze szczepieniem;

– nikt w Polsce nie wie, jak często choroby przewlekłe (w tym nowotwory) występują u dzieci szczepionych i nieszczepionych;

– nikt w Polsce nie wie, jak często autyzm występuje u dzieci szczepionych i nieszczepionych;

– Minister Zdrowia uniemożliwia gromadzenie danych o częstości i przyczynach zgonów, do których doszło w następstwie czasowym szczepienia, ponieważ odmawia dodania do wzoru karty zgonu rubryki o dacie ostatniego szczepienia;

– nikt w Polsce nie wie, ile dzieci w ciągu ostatnich 10 lat zmarło do 4 tygodni od szczepienia i jakie były przyczyny tych zgonów;

– nikt w Polsce nie wie, ile dzieci w ciągu ostatnich 10 lat zmarło „z nieznanych przyczyn” (kategorie od R95 do R99 wg ICD-10) do 4 tygodni od szczepienia;

– żaden urząd w Polsce nie potrafi udzielić informacji, czy w przypadku zgonu „z nieznanych przyczyn”, do którego doszło 3 dni po szczepieniu, lekarz powinien zgłosić ciężki NOP zakończony zgonem;

– szczepienie noworodków przeciw gruźlicy wykonuje się obowiązkowo pomimo że zgodnie z Charakterystyką Produktu Leczniczego szczepionki BCG szczepienie to nie powinno być wykonywane „u osób z pierwotnymi lub wtórnymi niedoborami odporności”, przy czym wykluczenie wrodzonych niedoborów odporności u noworodka według mojej wiedzy jest niewykonalne, więc można jedynie co najwyżej szacować ryzyko, czy noworodek jest, lub czy nie jest obciążony wrodzonymi niedoborami odporności, a przecież prawo jednoznacznie nakazuje, aby przeciwwskazania do szczepienia wykluczać, a nie jedynie szacować prawdopodobieństwo ich wystąpienia, przymuszając w ten sposób rodziców do gry losowej, w której stawką jest zdrowie, a czasem nawet i życie dziecka podlegającego przymusowi szczepienia;

– nikt w Polsce nie wie, jak często zaburzenia odruchu ssania występują u noworodków szczepionych i nieszczepionych;

– rodzic przed obowiązkowym szczepieniem swojego dziecka nie ma szans na otrzymanie od lekarza szczegółowego bilansu ryzyka i korzyści, który jednoznacznie wskazywałby na to, że ryzyko wystąpienia ciężkiego niepożądanego odczynu poszczepiennego jest o wiele mniejsze, niż ryzyko powikłań po chorobie zakaźnej w związku z odstąpieniem od szczepień, ponieważ skuteczność zgłaszania ciężkich NOP przez lekarzy nie jest znana, jak również aktualna częstość powikłań po zachorowaniu choćby na odrę również nie jest znana;

– nikt nie wie, jaka jest obecnie w Polsce śmiertelność w wyniku zachorowania na odrę dziecka nieszczepionego;

– nikt w Polsce nie wie, jaki odsetek dorosłych Polaków, to osoby nieodporne na zachorowanie na odrę, więc w praktyce nie wiadomo, czy w wytworzeniu „odporności zbiorowiskowej” jakąkolwiek rolę odgrywa przymusowej szczepienie dzieci;

– żaden urząd w Polsce nie potrafi obecnie udzielić informacji, jaki rodzaj zgonu zasługiwałby na zgłoszenie ciężkiego NOP zakończonego zgonem;

– nikt w Polsce nie wie, jak często na zapalenie płuc chorują dzieci szczepione obowiązkowo przeciw pneumokokom, a jak często dzieci nieszczepione;

– nikt w Polsce nie wie, ile dzieci co roku trafia do szpitali z zapaleniem płuc wkrótce po szczepieniu przeciw pneumokokom;

– nikt w Polsce nie wie, jak często sepsa jest przyczyną hospitalizacji dzieci szczepionych i nieszczepionych oraz jak często dzieci z sepsą trafiają do szpitali wkrótce po wykonaniu zabiegu szczepienia.

Z uwagi na powyższy szereg niejasności, niedomówień, a czasem po prostu zwykłych kłamstw („ciężki NOP, to jeden na milion”), wnoszę o skierowanie przez Rzecznika Praw Obywatelskich stosownego wystąpienia do Ministra Zdrowia w sprawie celowości dalszego utrzymywania obowiązku (a w praktyce przymusu polegającego na szantażu dotkliwymi karami grzywny) poddawania dzieci szczepieniom w sytuacji, gdy nie istnieją żadne przesłanki pozwalające twierdzić, że Program obowiązkowych Szczepień Ochronny przynosi populacji więcej korzyści, niż szkód.

Z poważaniem,
……………………………….

 

[Nie]wielki test wiedzy o szczepieniach. :)

Oto krótki test, który pozwoli Ci zweryfikować Twoją podstawową wiedzę na temat szczepień.
Każda poprawna odpowiedź, to jeden punkt.
Pytań jest 31, więc do zdobycia jest maksymalnie 31 punktów.
Przy wyniku poniżej 10 punktów raczej jeszcze nie spiesz się z badaniem kwalifikacyjnym, bo lekarz może Cię merytorycznie „zmasakrować”.
Wynik 25 lub więcej punktów zapowiada, że to raczej lekarz powinien czuć niepokój przed badaniem kwalifikacyjnym, jeśli Twoje dziecko będzie tam z Tobą. 🙂

Po przesłaniu testu przewiń stronę na samą górę, żeby zobaczyć wyniki.